Przed godziną 11 na stacji w Grodzisku pojawiła się ekipa z Wrocławia w składzie: Ewa, Karolina, Adam, Damian, Mariusz i Grzesiek. Większość grupy od razu udała się w stronę centrum miasteczka w celu zaopatrzenia się w produkty żywnościowe i napoje. Wkrótce na tor przy peronie wtoczyła się drezyna, przyprowadzona z bocznicy przez Jarka i Mikołaja. W czasie, gdy uczestnicy wycieczki wracali z zakupów, ekipa GKD przygotowywała drezynę do jazdy, smarując elementy napędu.
Po godz. 11, po skompletowaniu drużyny, zajęciu miejsc na drezynie, uzyskaniu zezwolenia dyżurnego ruchu na wyjazd ze stacji i opuszczeniu rogatek ruszyliśmy w stronę stacji Ujazd (niestety semafor wyjazdowy jest niesprawny, co widać na trzeciej fotografii). Za naszą drezyną podążała mała machajka, wioząc chłopaków z GKD, wyruszających na prace na szlaku (jechali za nami do przejazdu za Grodziskiem, na drodze nr 32).
Jazda w stronę Bonikowa nie nastręczała zbyt wielu trudności, mimo że 4 osoby z naszej ekipy po raz pierwszy siedziały na drezynowej ławeczce. Na szczęście panowała radosna atmosfera - dobry nastrój uzupełniała przepiękna pogoda (czasem było aż za ciepło), widoki "za oknem", sarny buszujące w zbożu i przeskakujące przed drezyną oraz przystanki w celu uzupełnienia sił (m.in. w lasku przed Ujazdem, na stacji Plastowo, gdzieś na szlaku po zauważeniu dużych ilości jeżyn oraz w krzakach pomiędzy Sepnem a Bonikowem, gdzie jechało się najciężej). Dodatkowych atrakcji dostarczało nam pokonywanie przejazdów drogowych, gdzie czasem byliśmy zmuszeni zatrzymywać ruch, aby bezpiecznie przejechać drezyną. Zaskoczeni kierowcy nie wykazywali jednak zdenerwowania z tego powodu. Na jednym z przejazdów, który został częściowo zaasfaltowany, drezynę trzeba było ostrożnie przetaczać, aby ponownie trafiła na szyny.
Po dojechaniu do Bonikowa (około godziny 15) zrobiliśmy sobie dłuższą, około godzinną przerwę - był czas na wyprawę do sklepiku i zakup lodów i napojów chłodzących oraz na posiedzenie (i poleżenie) pod drzewami rosnącymi na stacji.
Po godz. 16 wyruszyliśmy w drogę powrotną. Przy mostku nad Kanałem Mosińskim zostaliśmy zmuszeni do zatrzymania drezyny z powodu zaparkowanego częściowo na torach samochodu (stwierdziliśmy, że się zatrzymamy - szkoda drezyny). Okazało się, że właściciel auta zażywał kąpieli w cieczy przypominającej wodę. Na szczęście bez szemrania usunął swój pojazd i mogliśmy kontynuować jazdę.
Powrót okazał się znacznie trudniejszy od jazdy z Grodziska do Bonikowa. Okazało się, że na kilku odcinkach trzeba jechać pod lekką górkę. Nie znaliśmy wcześniej profilu linii, więc zostaliiśmy tym nieco zaskoczeni (ach, z Grodziska śmigało się całkiem nieźle). Najbardziej stromy odcinek znajduje się chyba pomiędzy Plastowem a Sepnem. Spadek naszych sił i ogólne zmęczenie sprawiły, że częściej robiliśmy przystanki, a przed Grodziskiem toczyliśmy się żółwim tempem.
Przy semaforze wjazdowym czekali na nas (poinformowani wcześniej telefonicznie) koledzy z GKD. Tu ożywiliśmy się nieco, ponieważ mieliśmy możliwość wjazdu na stację wraz z podążającym równoległym torem pociągiem z Wolsztyna (planowy przyjazd godz. 20.27). Niestety drezyna była oczywiście o wiele wolniejsza, więc po zatrzymaniu jej przy peronie, pociągu już nie było (odjechał w stronę Poznania). Podróż zakończyła się oczyszczeniem "luku bagażowego" ze śmieci i pożegnaniem z kolegami z GKD. Drezyna odjechała na zasłużony odpoczynek na bocznicę, my natomiast udaliśmy się do okolicznej knajpki przekąsić "małe co nieco", a następnie - do Wrocławia.
Dziękujemy Grodziskiej Kolei Drezynowej za wyśmienitą zabawę. Do zobaczenia na kolejowym szlaku!
Grzesiek
PS. Podczas jazdy zużyliśmy ok. 17 litrów wody (pod róznymi postaciami). Przejechaliśmy ok. 47 km (2x23,5) - z tego wynikałoby, że przy 6 pasażerach "spalanie" wynosi ok. 36 L / 100km - mało ekonomiczna ta drezyna ;-)